Określenie „mam doła” jest nadużywane. Nie to, abym komuś zabraniała go mieć jeśli lubi 🙂 ale jeśli ktoś nie lubi – to warto zamiast hasła „dół” – przyjrzeć się temu co naprawdę się dzieje…
Bo dziać może się całkiem sporo i zrozumienie tego co naprawdę czujemy może pomóc nam sobie z tym dużo szybciej niż z dołem poradzić. Można czuć smutek, rozczarowanie, zawiedzenie, zniecierpliwienie, czuć się dotkniętą, zranioną, poruszoną, niespokojną, odczuwać złość, wściekłość, irytację, znużenie, znudzenie, wstyd, poczucie winy, zakłopotanie, zdziwienie, wstręt, pogardę, upokorzenie, odrzucenie, wyrzuty sumienie, poczucie winy itp. itd. mogłabym tak jeszcze długo…
Czym się różni ta lista od hasła „dół”? Lista pozwala nam się połączyć ze sobą i tym co naprawdę czujemy. Gdy nazwiemy nasze emocje – dużo prościej jest sobie z nimi poradzić, łatwiej znaleźć rozwiązanie. Gdy nazwiemy emocje – uświadamiamy sobie, że nie cały świat jest do bani – tylko jedna konkretna sytuacja, a jedną rzecz dużo łatwiej naprawić niż wszystko, prawda?
Określenie „mam doła” to pójście na łatwiznę i nieświadome szykowanie sobie kilkudniowego (rekordzistki, które znam potrafią miesiącami mieć doła) zjazdu, fatalnego nastroju i czucia się do bani. Określenie co tak naprawdę czujemy – to zrozumienie i akceptacja dla naszych uczuć, które same sobie możemy zaserwować…
wirtualne buziaki,
Ania Witowska
Foto Nicolas Bruno