Podobnie w życiu. Każdą osobistą burzę poprzedzają znaki. Mniej lub bardziej subtelne objawy, komunikaty, czerwone światła, które w porę zauważone – mogą uchronić nas przed poważnym kryzysem.
Przykładowo- rozstanie z partnerem– nie jest niespodzianką, nie jest efektem Waszego porozumienia, tego, ze oboje się kochacie, wspieracie, macie świetny seks i plany życiowe, a on nagle budzi się w środku nocy i mówi Ci, że ma kaprys i odchodzi. Jest efektem tygodni, a może i miesięcy braku rozmów, urazów, spychologii, udawania, że nie ma tematu i nic się nie dzieje.
Kolejne – zwolnienie w pracy – nie następuje ono po tym jak zostajesz doceniona, awansowana, po tym jak podniosłaś swoje kwalifikacje i wiesz, że stałaś się dużo bardziej wartościowym dla firmy pracownikiem. Słychać wcześniej głosy, zapowiedzi, czujesz, ze coś się dzieje, że coś wisi w powietrzu, ale łudzisz się, że to przejdzie, że może Ciebie nie dosięgnie.
Następne – zdrowie – masz objawy, które Cię niepokoją, zmieniają się reakcje Twojego ciała, metabolizm, gorzej się czujesz, Twoją uwagę zaczynają przykuwać artykuły związane profilaktyką albo z badaniami- dostajesz ewidentne komunikaty, ale masz nadzieję, że to nie do Ciebie, że jeśli je zlekceważysz, to one znikną
W życiu codziennym – samochód albo komputer zaczynają sygnalizować problemy, włączają się lampki kontrolne, nie odpalają, przestają działać na chwilę, zawodzą, a Ty zamiast jechać do naprawy, odkładasz to w nieskończoność, aż koszty naprawy stają sie bardzo wysokie, albo zwyczajnie – nie ma już czego naprawiać.
W każdej z opisanych powyżej sytuacji – wystarczyłoby zareagować wcześniej. Dostrzec to co się dzieje i skonfrontować z tematem. Wyjaśnić. Zadziałać. Sprawdzić. Porozmawiać. Rozłożyć parasolkę, schować się przed burzą zanim ona nadejdzie.
Dlatego chciałabym, abyś przemyślała swoje życie dzisiaj, zaraz po skończeniu tego tekstu i zareagowała – tam gdzie wiesz, że powinnaś zareagować. Aby zamiast chować głowę pod kołdrę – spróbowała rozwiązać sytuację (jedną sytuację), uratować to, co wcale nie musi być stracone.
Większość problemów da się w ten czy inny sposób rozwiązać, pod warunkiem, że nie pozwolimy im urosnąć do rozmiaru, który nas przerośnie, do rozmiaru gdzie nie będzie już drogi powrotnej i nic ratować się nie da. Dyskomfort związany z konfrontacją jest dużo mniejszy niż stres i poczucie przytłoczenia gdy problem wybucha nam prosto w twarz.
Dzisiejsza reakcja może uchronić Cię przed przykrymi konsekwencjami w przyszłości. Nie czekaj na to aż deszcz zacznie lać, a Ty cała przemokniesz – nie lekceważ znaków, rozłóż parasolkę na czas.
8 komentarzy. Zostaw komentarz
I znowu dzisiaj trafiła Pani w sedno sprawy.
Tekst niesamowicie przydatny. Gdybym przeczytała go rok temu może uniknęłabym rozstania z chłopakiem. Tak jak Pani napisała, znaki były bardzo jasne i czytelne, pojawiały się przez kilka miesięcy. A ja co zrobiłam? Wolałam ich niezauważać, czekać aż samo się wszystko naprawi. Błąd! Znów jesteśmy razem, a ja nie będę lekceważyć znaków 😉
Daje do myślenia, jak każdy Twój tekst. Ta parasolka…najczęściej nie rozkładamy jej wcześniej tylko dopiero wtedy, gdy zaczynamy czuć pierwsze spadające krople. Chyba zawsze mamy nadzieję „może się jednak nie rozpada”.
Dzisiaj kupiłam „Babskie fanaberie” i czekam na chwilę, kiedy w ciszy będę mogła zacząć pierwsze zdanie 🙂
Oj… 🙂 prawda. Też jestem z tych czekających ale staram się zmieniać i nie odkładać,kiedy coś” rzuca się” w oczy. Niestety jeszcze słabo mi to wychodzi . Ale dziękuję za takie teksty,bo pomagają”wyczulić” zmysły 🙂
Daje do myslenia, czas zawiesc auto do mechanika;) a gdybym zauwazylam chmury i ciezsze powietrze 10 miesiecy temu to z pewnoscie nie stracilabym ukochanego faceta…Wiesz Aniu, mimo ze jest mi cholernie ciezko i nadal zdarza mi sie za nim plakac, nie ma dnia bym o nim nie myslała to uwazam ze nic nie dzieje sie bez przyczyny…i mimo ze na dzien dzisiejszy nie potrafie zrozumiec dlaczego sie rozstalismy a on 3 miesiece pozniej juz mieszkal z nowa partnerka, to jestem przekonana ze kiedys to zrozumiem….
pozdrawiam
Nie zawsze wszystko jest tak widoczne. Czasem patrzy się przez pryzmat własnych trudnych doświadczeń i trudno ustrzec się przed doszukiwaniem się dziury w całym. A tym też można wywołać rewolucję, tyle że nie koniecznie pożądaną. Tak czy owak, tekst wart wdrożenia.
Hmmm…u mnie cały czas deszcz leje 🙂 ale po tym artykule spoko wiem co zmienię i na co zareaguję 🙂 W sumie faceci …to rzecz nabyta dzisiaj są jutro ich nie ma ja do tego przywykłam ,ale nadal szukam i nie poddaję się…zauważyłam ze już nie płaczę tylko czasami się śmieję z tego …to jest moja mądrość życiowa.Ale szefowa mnie wykorzystuje i tutaj będę wiedziała jak zareagować …i to tylko kwestia czasu:) a Ty Aniu mi w tym pomogłaś teraz już wiem ..pozdrawiam
Oj tak dało to prawda