Zakładam, że tak jak większość ludzi czekasz na Nowy Rok, że masz nadzieję iż okaże się on lepszy, lżejszy i łatwiejszy niż 2014. Zakładam, że wraz z symboliczną zmianą cyferek -liczysz na to, że i w Twoim życiu coś się zmieni, problemy rozwiążą, sytuacje wyjaśnią, a na Ciebie spłynie wewnętrzny spokój i poczucie zadowolenia.
Zakładam także (ależ dużo się tego zakładania zrobiło 😉 , że masz naprawdę szczere intencje, aby zrobić coś inaczej, że masz świadomość, że aby coś się zmieniło – Ty musisz coś zmienić. Zakładam, że naprawdę chcesz i naprawdę wierzysz i naprawdę jesteś zdecydowana… tyle tylko, że jeśli nie masz gotowego planu, konkretnych zadań, rzeczy, które zaczęłaś już, lub planujesz, że zaczniesz je robić… to nawet z najszczerszych chęci nic nie wyjdzie.
I nie, nie jestem czarnowidzem i absolutnie to nie tak, że w Ciebie wątpię – po prostu taka jest siła przyzwyczajeń i działanie naszego umysłu. Zacznijmy od tego, że zdecydowałaś, że od 1-ego schudniesz, zmienisz, zrobisz, zaczniesz – cokolwiek na tej liście jest. Skoro zdecydowałaś i naprawdę tego chcesz, odsuwanie działania jest tylko wymówką. Pierwszy stycznia jest dniem jak każdy inny. Nie wypijesz soku z gumi_jagód (bajka o gumisiach) ani nie nabędziesz specjalnych mocy. Pierwszy stycznia jest umową społeczna o tym, że zmienia się kolejny rok, a nie, że my stajemy się bardziej podatni i zdolni do zmiany. Magia w tym dniu jest dokładnie na takim samym poziomie jak każdego innego dnia – to my zakładamy, że rozpoczynając coś pierwszego dnia nowego roku – będziemy bardziej wytrwałe. Wniosek z tego płynie prosty – jeśli naprawdę czegoś chcesz – możesz zacząć to robić każdego dnia.
No, ale przejdźmy teraz do Twoich szczerych chęci. Wierzę Ci, że naprawdę chcesz, naprawdę Ci wierzę. Ale wiem też jak funkcjonują nasze przyzwyczajenia i nasz umysł. Wiem, że bez konkretnego zobowiązania, zdecydowania, konkretnych i co ważne powtarzalnych zajęć, wybicia siebie ze starego rytmu – w przeciągu mniej niż 15 minut wrócisz do starego sposobu myślenia. Kombinujesz sobie w tym momencie w głowie: aha, już wiem, przeczytałam, że muszę się zobowiązać, być uważna, zmienić myślenie – dobra, będę to praktykować, luzik, tym razem mi się uda, ale to jest dokładnie to co robiłaś do tej pory! Czytałaś coś, co dawało Ci przez chwilę do myślenia, obiecywałaś sobie zastosować, miałaś szczere chęci, ale po chwili Twój umysł bezpiecznie zawracał Cię na bezpieczne tory „tego jak zawsze”. Taka jest siła przyzwyczajenia. Taka jest siła myśli i przekonań, które masz, historii, które sobie ciągle w głowie opowiadasz!
W tym momencie czytając ten tekst pojawiają Ci się w głowie myśli: nie, ona nie ma racji, poradzę sobie „z tym”, nie potrzebuję nikogo ani niczego, aby dokonać zmiany, z całą pewnością inni tak, ale nie ja! no przecież nie ja! Mój umysł jest inny, poza tym ja naprawdę chcę i zrobię, ta cała witowska nie ma racji, pokażę jej… naprawdę chciałabym abyś mi pokazała, słowo, ale gdybyś miała mi pokazać – już byś to zrobiła.
Widzisz… piszę o tym wszystkim z całą pokorą, bo jestem taka sama. Też doświadczam takich myśli i stanów gdy nad czymś pracuję, gdy chcę zmiany. Zdarza mi się oszukiwać siebie mówiąc, że ta magiczna data…, że moje mocne chcenie…, że poradzę sobie sama, po co mi cudza pomoc… i nie mija nawet dzień, a ja znów wracam na stare tory myśleniowe i obiecuję sobie, że jutro się tak zawezmę, że zrobię, że no przecież jestem zajęta, że przecież są logiczne przesłanki dlaczego nie robię, a na koniec najlepsze: że przecież tak naprawdę to wcale mi na tym nie zależy…
To wszystko są drobne oszustwa naszego umysłu. Możesz się dalej na nie nabierać, albo możesz naprawdę zmienić swoje życie.
Jakkolwiek niewygodne się wydaje to co piszę, myślę, że w głębi serca wiesz iż mam rację.
15 minut zaczyna się od teraz. Tik tak. Co zrobisz? Podejmiesz zobowiązanie, czy zgodzisz się na to, aby było „jak zawsze”?
10 komentarzy. Zostaw komentarz
Zgadzam się z tym co napisałaś na blogu. Kiedyś też miałam tak zwane „postanowienia noworoczne” i na tym się kończyło. Parę lat temu postanowiłam to zmienić. Proste nie było. Realizacja planu trwała kilka dobrych miesięcy. Były chwile załamania, nerwów ale było coraz lepiej. Zresztą na zrealizowanie planów miałam 12 miesięcy bo postanowienie można realizować cały rok a nie przez pierwsze pare dni stycznia. I nie warto zaczynać od jutra. Tylko od DZISIAJ. Moje obecne postanowienie? Kontynuacja poprzedniego. I nie chodzi tu o diety czy uprawianie sportu. To praca nad samym sobą. Ciężka praca. Z roku na rok jest tylko udoskonalana.
Życzę wszystkim szczęśliwego Nowego Roku oraz dużo cierpliwości i wytrwałości w postanowieniach 🙂
Bardzo ,to mądre . Próbowałam wiele razy,ale zawsze za”nogę” ściągano mnie na „ziemię”. Już się poddałam . Niech zostanie po staremu w nowym roku . Mimo to – próbójcie ,próbujcie ! Zwycięstwa życzę . Komuś przecież – na pewno się uda .
Racja,racja, racja…. Każdy z nas nie tylko daje się oszukać naszemu umysłowi, ale i omawia i porwać fali ogolnemu szaleństwu, modzie noworocznych postanowień. Zakładamy za duże lub za małe cele. Nie dopisujemy taktyki i konkretnych dat, które określą co jak i kiedy chcemy osiągnąć, rzucamy słowa na wiatr jak dziecko w szale zabawy a już za kilka dni z żalem patrzymy jak nasze „mocne ” postanowienia rozmywaja się jak dym w powietrzu.
Problem w tym, że szczerze chcemy, z całego serca, ale nie zmieniamy prostych gestów każdego dnia. Gesty zamienić mogą się w nowe nawyki które przybliżą nas do realizacji celu i popchna nas do szukania wszelkich rozwiązań i ludzi, którzy mogą nas w osiągnięciu wspomóc. Trzeba nam taktyki, planu i mentora lub kogoś kto ma ten sam cel, aby siebie wzajfni wspierać motywować i ciągnąć za uszy gdy trzeba.
Czego sobie i Wam życzę 🙂
Witaj Aniu,
To wszystko co napisałaś jest prawdą, ale dla tych osób które np. tak jak ja rozpoczęły „zadbanie” o siebie w tym roku, rok 2015 stanie się rokiem podnoszenia poprzeczki dalszego rozwoju. Ta magiczna data i zmiana wskazówek jest pomocna, bo umożliwia nam zatrzymanie i podsumowanie całego roku miesiąc po miesiącu… wyciągnięcie wniosków, co do zmian w działaniu, ulepszaniu tego co już działa i podjęcia działań na które przyszła właściwa pora… Dziękuję za ten rok Aniu, za wskazówki, wiedzę i otwarcie mi oczu…. i życzę Tobie w tym 2015 roku i wszystkim którzy błądzą i tym którzy się odnaleźli … aby spełniło się to co się spełnić powinno 🙂
A ja swoje noworoczne postanowienia wprowadziłam juz 3 dni temu.
Ja mam pewne plany, które chcę wprowadzić w życie, ale właśnie….ciągle coś mi przeszkadza. Nie mogę skupić się na realizacji swojego celu bo ciągle są sprawy ważniejsze niż Ja . Dziś rano obudziłam się z głowa pełną dziwnych nie uporządkowanych myśli . W lawinie tego przygnębiającego bałaganu pomyślałam o Ani . I pierwszy wpis jaki otworzyłam to ” Wygraj ze swoimi myślai „” i ten kolejny. Czy to przypadek ? Tu znajduje odpowiedzi jak żyć :-))
Pozdrawiam i życzę wytrwałości
Drogie dziewczyny/Panie, a gdzie emocje, uczucia, gdzie fantazja i porywy serca…… Plany, kalkulacje, Czy rzeczywiście wszystkie Wasze działania starowane umysłem, zaplanowane i przemyślane dawać mają Wam „szczęście” i samozadowolenie?
Myślę Krzysztofie, że wpadasz w skrajność w ocenianiu nas kobiet 🙂 Właśnie dlatego, że mamy ogromne marzenia, potrzeby serca, że kierują nami emocje – postanawiamy przestać czekać na cud i wziąć sprawy w swoje łapki. Gdybyś miał okazję mnie poznać – to pierwsze co by Ci się rzuciło w oczy, to to, że mam serce na dłoni, że jestem bardzo emocjonalna, że jestem „mięciutka jak masełko na słońcu” i właśnie dlatego uczę kobiety tego co uczę, bo gdyby Twoje podejście fantazji i czekania działało – nie byłoby w Polsce tak wielu tysięcy niespełnionych i nieszczęśliwych kobiet…
Super….. Bo już się bałem, że w pogoni za samozadowoleniem, samodoskonaleniem, konsekwencją i zaradnością – zatracicie coś tak unikalnego i delikatnego, coś co nas facetów najbardziej przyciąga – kobiecość. Ale skoro mnie zapewniasz, że „fantazja i czekanie” nie działa (co by to nie znaczyło) – to muszę w to wierzyć. Ale z tym „mięciutka jak masełko na słońcu” to chyba przesada ;). I przepraszam, że odebrałaś moje wątpliwości jak ocenę. Nie oceniam. Prowokuję dyskusję.
A, jednak nie wszystko musi być zaplanowane – jest jakaś wąska sfera „marzeń”? Właśnie odkryłem taką publikację” Jak przyciągnąć wymarzonego partnera?” Czy jeszcze wolno Paniom jest o czymś innym marzyć i nie kalkulować, tylko podążać za marzeniami? Jak wzniosłe są zawody, gdy nie spełni się marzeń? To nie zawsze musi kończyć się depresją i odbijać na zdrowiu. Podążanie za marzeniami to takie trochę gonienie za czarnym kotem w czarnym pokoju. Nie zawsze chodzi o ich dogonienie lecz częściej i romantyczniej jest jedynie podążanie za nimi……….