Często słyszę o strachu przed pokazaniem kim się jest naprawdę i mówieniem tego co się rzeczywiście myśli. Strach, że się nie jest dość dobrą, dość interesującą, dość ciekawą – sprawia, że zakładamy maski, udajemy kogoś innego, bądź milczymy nie mając odwagi stanąć w swojej obronie.
Pozornie wydaje się to być dobrą taktyką: wchodzę w bezpieczną rolę w której jestem akceptowana i lubiana, nie narażam się na odrzucenie, ale to tylko pozory… Bo tak naprawdę Ty- prawdziwa Ty – nie jesteś akceptowana – akceptowana jest wersja, którą sprzedajesz, a to nie jest to samo. Więc Twój strach się ziszcza – doświadczasz odrzucenia… I co więcej – masz to na własne życzenie…
Co więcej – choćbyś nie wiem jak się starała – na dłuższą metę nie jesteś w stanie być dobra w roli, którą odgrywasz, bo ona nie jest Twoja, nie masz ku niej predyspozycji – to raz, dwa – czujesz wewnętrzny dyskomfort pomiędzy tym kim jesteś, a kogo udajesz i za czym się chowasz… To chowanie się generuje wewnętrzną frustrację, bo musisz być cały czas „na baczność”, pamiętać jaką grasz rolę i poniekąd dusić się w „mundurku zachowań”, które sobie sama narzuciłaś.
Ten brak odwagi aby być sobą mści się okrutnie, bo to w czym jesteś naprawdę dobra, czym mogłabyś błysnąć – jest tłumione przez to co udajesz i jak się próbujesz dopasować. Twoje prawdziwe zalety i talenty giną pod tym jak próbujesz się wpasować, Twoje opinie nigdy nie słyszą światła dziennego wtedy gdy przytakujesz innym, a to wszystko co masz do zaoferowania nie ma okazji ujrzeć światła dziennego, tylko dlatego, że nie masz odwagi aby uwierzyć w to, że to kim jesteś – jest wystarczające!
Strach przed odrzuceniem przez innych – sprawia, że Ty odrzucasz samą siebie. I marnujesz to wszystko co zostało Ci dane, co Ciebie wyróżnia, co jest unikalne i wyjątkowe dla Ciebie. Im dłużej to trwa – tym mniej wierzysz, że masz jakieś talenty, że masz coś do zaoferowania światu. Im dłużej to trwa – tym bardziej zlewasz się z tłem i tą całą przeciętną i nudną masą ludzi, którzy udają kogoś kim nie są….
A przecież wystarczyłoby po prostu stanąć murem za sobą, za tym co czujesz, za tym jak widzisz świat i co o nim myślisz. Wystarczyłoby być w zgodzie z samą sobą i zaufać, że to jak czujesz i kim jesteś – jest wystarczające i mające znaczenie. Bo takie właśnie jest. Bo jest powód dla którego jesteś kim jesteś i czujesz jak czujesz. Jest powód dla którego zostałaś obdarzona wrażliwością, emocjonalnością i takim a nie innym zestawem cech. Dano Ci to po to, abyś to wykorzystała, abyś wniosła wkład w życie, w to co się dzieje wokół Ciebie, a nie oddawała walkowerem i wchodziła w rolę kogoś kim nie jesteś.
Daj się zobaczyć taka jaka jesteś naprawdę. Autentyczna, do szpiku kości prawdziwa i reprezentująca to kim naprawdę jesteś. Świat potrzebuje Ciebie prawdziwej i tego co masz do powiedzenia, bardziej niż kolejnej fałszywej i bojaźliwej kopii. Świat potrzebuje Twojego indywidualnego głosu bardziej niż automatycznego potakiwania tłumu. Ty i to co czujesz, co myślisz, co masz do powiedzenia – ma znaczenie i tylko „odgrywając” swoją autentyczną życiową rolę możesz odnieść sukces i poczuć prawdziwą akceptację.
Bycie w zgodzie ze sobą jest dużo łatwiejsze niż udawanie kogoś kim nie jesteś, co więcej bycie w zgodzie ze sobą – nie ma żadnej konkurencji…
Czy więc nie powinien to być prosty wybór?
ściskam,
Ania Witowska
2 komentarze. Zostaw komentarz
Masz rację. Też walczę z tym strachem przed pokazaniem samej siebie. Co mnie denerwuje, to fakt, że indywidualność zabija się u nas już na etapie przedszkola. Każą ci lubić wszystkich i broń Boże się stawiać. Człowiek z tym rośnie a potem w życiu dorosłym się okazuje coś zupełnie innego i stąd te problemy. Teraz jestem na etacie wysłuchiwania, że mija córką jest taka i taka, bo nie zawsze się chce podporządkować.
Cos w tym jest!!!!Wzielam to do siebie!!! Pozdrawiam