Rozśmieszanie Boga i cele, czyli wyznaczać je czy nie?

3 komentarze

Za każdym razem gdy wspominam o planowaniu i celach, pojawiają się dwa rodzaje odpowiedzi. Pierwsza: „tak, to ma sens i stosuję”. I druga w stylu: „jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszłość.” Rodzaj odpowiedzi jest skrajnie różny i prowadzi do skrajnie różnych życiowych postaw i konsekwencji. Dlatego postanowiłam zrobić zestawienie, które mam nadzieję pomoże Ci zająć w tej sprawie stanowisko. ( proszę pamiętaj, że jest to ogólny zestaw zachowań i postaw)

Obie grupy odpowiadających chcą dobrego życia, ale pierwsza grupa podchodzi do tematu praktycznie i określa czego dokładnie chce i jakie działania musi podjąć, a druga grupa ma dość ogólne, niesprecyzowane pojęcie szczęścia i liczy na to, że samo do nich przyjdzie. Ci pierwsi biorą za siebie odpowiedzialność, ci drudzy zrzucają ją na siłę wyższą, los czy Boga.

Obie grupy działają, ale pierwsza posuwa się sukcesywnie do przodu, a druga trochę w prawo, trochę w lewo, bez jednoznacznie określonego kierunku.

Osoby, z celami znają swoje życiowe priorytety, dla tych bez – wszystko jest jednakowo ważne. Osoby z celami cechuje klarowność w umyśle, konkret, skupienie i podejmowanie przemyślanych decyzji. Osoby bez celów często stoją „w decyzyjnym rozkroku”, działają pochopnie i chaotycznie, próbują złapać kilka srok za ogon, w konsekwencji nie łapiąc żadnej.

Ludzie z celami mają poukładane swoje tematy i to oni decydują o tym co się dzieje w ich życiu. Ludzie bez celów „gaszą życiowe pożary”, reagują na to co do nich przychodzi. Ci pierwsi wiedzą, że zawsze mają wybór, ci drudzy twierdzą, że nie mają wpływu na rzeczywistość. Ci pierwsi docierają tam gdzie chcą, ci drudzy pytają: jakim cudem się w tej paskudnej sytuacji znalazłam?

Osoby, które planują wiedzą, że realizacja planów to klucz do wolności (wypracowują komfort życiowy, mogą więc sobie pozwolić na życie jakiego chcą). Osobom, które nie planują wydaje się, że plany to ograniczenie ich wolności, ale w praktyce nie mogą z wolności skorzystać, bo ich na nią nie stać ( limity mentalne i finansowe).

Ci pierwsi są dobrze zorganizowani, systematyczni i konsekwentni. Im więcej planów realizują, tym większa jest ich wiara w siebie, pewność i świadomość własnej siły sprawczej. Ci drudzy najczęściej w siebie nie wierzą i podejmują działania od czasu do czasu. Pierwsi mierzą swoje wyniki patrząc na własny rozwój i realizację planów, drudzy porównują się do innych i czują się gorsi.

Osoby z pierwszej grupy wiedzą, że gwarancja efektów zależy od ich zaangażowania, decyzji i działań. Osoby z drugiej grupy myślą w kategoriach „uda się lub nie uda”.

Pierwsi są zmotywowani, bo to czego chcą ich nakręca i nadaje sens nawet w słabsze dni. Drudzy żyją z dnia na dzień i twierdzą, że gdyby tylko coś ich zmotywowało to wtedy by się poderwali do działania…

W konsekwencji tych „drobnych różnic” osobom z pierwszej grupy powodzi się coraz lepiej i ich stopa życiowa oraz osobiste zadowolenie rośnie, osobom z drugiej grupy też rośnie… ale raczej frustracja i rozczarowanie. Ci pierwsi budują swoje osobiste sukcesy, ci drudzy czekają aż coś lub ktoś im je dostarczy.

I mogłabym przytaczać argument za argumentem, ale myślę, że sama potrafisz wyciągnąć wnioski i odpowiedzieć sobie na pytanie: czy słyszałaś kiedyś o kimś kto żył jak wolny elektron, czekał latami i któregoś dnia siła wyższa poukładała mu życie? Ja niestety nigdy o kimś takim nie słyszałam 🙂 Słyszałam za to i poznałam tysiące osób, które poprzez określenie tego co chcą, nadanie kierunku swojemu życiu i podjęciu działań – uczyniły je szczęśliwym!

Jeśli mi nie wierzysz to rozejrzyj się dookoła siebie i popatrz na ludzi i na to jak żyją. Czy ci, których podziwiasz planują i wyznaczają cele? A właściwie zapytam tak: czy Ci, których podziwiasz określają co jest dla nich ważne i działają w kierunku tego? Gdy odpowiesz sobie na to pytanie, odpowiedz na kolejne: do której grupy Ty chcesz należeć? Do tej, która korzysta z tego, że ma wybór, wolną wolę, intelekt i robi z tego użytek, czy do tej, która i sparafrazuję powiedzenie trochę „rozśmiesza Boga myśląc, że on za nich zdecyduje czego chcą i wykona robotę”?

Pozdrawiam serdecznie

Ania Witowska

Jeśli chcesz w tym roku POMIMO wszystkich dziwnych tematów nauczyć się realizować i zrealizować cele – kliknij tutaj

3 komentarze. Zostaw komentarz

  • Hej
    Nasunęło mi się takie pytanie albo raczej stwierdzenie- niektorzy mówią nie planuje nic bo zaraz będą przeszkody i wolę żyć z dnia na dzień. W tym co piszesz chodzi o jakie planowanie ? Planowanie celów typu w czerwcu jadę w góry i mimo to ze nie mam kasy „wszystko” robię by ją zdobyć lub – w sobotę robię ognisko i już wszytsko zaplanowane , menu , goście zaproszeni a tu mega ulewa? I klapa
    Obie opcje to cele czy co i jak ??

    Odpowiedz
  • Z tym wyznaczaniem celu zgadzam się poniekąd, bo jeśli nie wiemy, dokąd zmierzamy, będziemy się wciąż błąkać bez celu i w końcu zdemotywujemy się do robienia czegokolwiek. Każdy musi mieć jakiś cel podróży, a wszystko, co wydarza się w trakcie rozwija i uczy, nabieramy doświadczenia.
    Nie warto jednak patrzeć na innych i porównywać się, bo ludzie często kolorują swoje własne życie i mówią tylko o sukcesach, odsuwając na bok porażki. Nie wiem, czy na palcach jednej ręki policzę, ile wśród moich osób wokół znajdzie się w 100% spełnione w każdym aspekcie życia…

    Odpowiedz
    • Asia, Twoim celem może być znalezienie czego w życiu chcesz… znalezienie celu… Od tak banalnych rzeczy się zaczyna 🙂

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wypełnij to pole
Wypełnij to pole
Proszę wpisać prawidłowy adres e-mail.
Aby kontynuować, musisz zaakceptować warunki