Regularnie na fanpagu dostaję wiadomości z pytaniem: dlaczego robię i nie mam efektów? Naprawdę jestem zmotywowana, chcę sięgnąć po lepsze życie, ale pomimo prób, nie mam, takich wyników jak bym chciała…
Powodów może być wiele, bo przecież wiele czynników składa się na nasze rezultaty. Ja dziś postanowiłam skupić się na dwóch, które według mnie odgrywają naprawdę dużą rolę.
Gotowa?
Punkt 1
Czytasz, uczysz się, bierzesz udział w warsztatach, ale… nie jesteś skłonna siebie ani swojego życia zmienić! Czyli innymi słowy: ilością wiedzy mogłabyś obdzielić pułk wojska! I masz wrażenie, że już wszystko przeczytałaś i o wszystkim słyszałaś, ale jak przychodzi co do czego to praktycznie niewiele nowych rzeczy stosujesz… Twoje przywiązanie do starego, ba! regularne powtarzanie tych samych schematów i zachowań masz opanowane do mistrzostwa. Mogą Ci także towarzyszyć myśli, że „jeszcze nie jestem gotowa”, „moje tematy są zbyt skomplikowane, a metody i udzielane mi rady zbyt proste aby mogły zadziałać”, „potrzebuję czegoś spektakularnego”.
No i poniekąd spektakularność masz… 🙂 Spektakularne przywiązanie do swojej strefy komfortu i nadziei, że będziesz jedyną osobą na świecie, która pozostanie przy starym myśleniu i działaniu, ale sięgnie po nowe rzeczy. Obawiam się, że jednak tak to nie działa i, że jeśli nie zaczniesz stosować praktycznie tego o czym słyszysz, uczysz się, czytasz, to ze zmian będą nici…
Wytłumaczę Ci to obrazowo: wyobraź sobie, że chcesz nauczyć się jak piec ciasto i biegasz na kursy, czytasz blogi i kolekcjonujesz przepisy najsmaczniejszych ciast na świecie, ale nigdy nie stajesz w kuchni przy składnikach i blaszce i nie zaczynasz piec… Chcesz przygotowywać rewelacyjne ciasta, ale praktycznie tego nie robisz, więc Twoja pewność siebie i umiejętności są bliskie zera. Teoretyczna wiedza, ale bez zastosowania! Kolejny przykład: chcesz się nauczyć pływać, ale nie chcesz się zamoczyć, chcesz być szczęśliwa, ale nie chcesz wybaczyć i puścić, chcesz realizować wielkie cele, ale nie chcesz nauczyć się samodyscypliny, chcesz związku, ale nie chcesz zmienić podejścia do mężczyzn itd. itp.
Ja tą umiejętność nazywam „gotowością do zmiany”, czyli: zdobywam wiedzę i ją stosuję. Stare mi nie służy, więc zastępuję je nowym. Nie kolekcjonuję mądrości i technik dla samego kolekcjonowania, ale ich używam. Robię to, nawet jeśli wymaga to wysiłku, zrezygnowania z czegoś, czy też schowania dumy w kieszeń, bo wiem, że przyniesie to efekty (więc się mobilizuję choćby nie wiem co!)
Punkt 2
Uczysz się i chłoniesz, ale od ludzi, którzy sami nie bardzo wiedzą jak osiągnąć to, czego Ty chcesz. Więc tak naprawdę uczysz się rzeczy, które nie działają. Zapytasz jak to możliwe? Całkiem prosto… Dzisiejszy rynek jest dosłownie zalany różnymi „specjalistami” dosłownie od wszystkiego. Ludzie radzą, wygłaszają opinie, przekonują do działań, twierdzą, że ich droga jest najlepszą dla Ciebie i jedyną w swoim rodzaju. Ale bardzo często to tylko świetny marketing i puste obietnice.
Masz więc przykładowo autorów książek „Jak zarobić milion”, którzy na książce, którą Ci sprzedają próbują ten milion zarobić. Celebrytów, których kreują media i sponsorzy i którzy pobierają wynagrodzenie za mówienie Ci, że coś jest dobre (nawet jeśli dobre nie jest). Coachów, którzy obiecują Ci transformację, życie marzeń, a sami mają niskie poczucie wartości i bałagan w życiu (wiem, bo regularnie do mnie na konsultacje trafiają) itp. itd.
Wracając do naszej analogii z ciastem i pieczeniem, to tak jakbyś chciała nauczyć się piec ciasto, a uczyłby Cię ktoś, kto przeczytał tylko kilka artykułów o tym online. Albo ktoś kto wie jak zrobić dobre zdjęcia gotowym produktom i jak wyglądać jak pro, ale sam nigdy osobiście pysznego wypieku nie zrobił.Pomyśl – czy ktoś taki może Cię nauczyć pieczenia? Według mnie, niezależnie od tego jak pięknie produkt jest opakowany i jak wiele osób o nim mówi – nie. Nauczy Cię ktoś, kto spędził dziesiątki, ba setki godzin w kuchni ucząc się, eksperymentując, popełniając masę błędów i stając się naprawdę dobrym i wiarygodnym w tym co robi.
Kolejny przykład: gdy będziesz chciała zbudować ładną sylwetkę to raczej nie ma sensu iść do kogoś kto sam ma problemy z wagą i nigdy sam nie poszedł na trening, bo ta osoba jest niewiarygodna! Gdy będziesz chciała nauczyć się tańczyć nie pójdziesz do kogoś kto ma dwie lewe nogi i zero pasji dla tańca, bo ta osoba nie ma doświadczenia ani praktycznego pojęcia o tym. A gdy będziesz rozważała założenie biznesu to rady wujka, który nigdy własnej firmy nie prowadził i nie ma na ten temat pojęcia – raczej cenne nie będą…
Dlatego jeśli decydujesz się wybrać kogoś od kogo będziesz się uczyć – wybierz osobę, która praktycznie robi to, czego obiecuje Cię nauczyć i ma w tym efekty. Nie kieruj się sympatią, powiązaniem rodzinnym, czy też szumem medialnym, ale wynikami. Bo jeśli ktoś czegoś nie umie albo robi źle – to jakim cudem ma Ciebie tego nauczyć i jakim cudem Ty masz mieć wyniki?
Podsumowując: jeśli zdecydujesz się zmieniać swoje życie to ucz się tego co działa i od ludzi, którym to działa. No i oczywiście stosuj praktycznie to czego się nauczyłaś, bo teoria jest świetna, ale bez praktycznego zastosowania nie za wiele w Twoim życiu zmieni.
Moc wysyłam i w temacie zmiany tego co masz w głowie i tworzenia życia na własnych zasadach się polecam i mogę Ci pomóc! Bo nie tylko o tym piszę, ale tym żyję i jestem w tym naprawdę dobra!
Ania Witowska
9 komentarzy. Zostaw komentarz
Cała prawda z tym słuchaniem niewłaściwych osób, pół życia słuchałam się mojej wszystkiego bojącej się mamy. Na całe szczęście przestałam!
Tak, dobrze, że przestałaś pozwalać aby projektowała swoje lęki na Ciebie 🙂
Pierwszy punkt jest o mnie, niby dużo wiem, ale cały czas tak samo wybieram, czemu Aniu?
Marta, może działasz „na automacie”, może chcesz z jakiegoś powodu pozostawać obecnej sytuacji, może masz jakieś wykluczające to czego chcesz przekonanie….? 🙂
Dwa lata myślałam o założeniu bloga… aż w końcu pod wpływem koleżanki, która prawie mnie do tego zmusiła założyłam i zaczęłam działać. Każdy pomysł nabiera realnych kształtów wprowadzony w życie. Marzenia trzeba realizować – z samego myślenia nic nie wynika. Potem nabierają nowych, realnych kształtów i czasem prowadzą do fantastycznych efektów, których się nawet nie spodziewaliśmy.
Brawo Małgosiu! 🙂
Tak sobie myslę, że faktycznie największą moc sprawczą ma …chęć zmiany. Zmieniałam w swoim zyciu skórę kilkakrotnie i nigdy nie zaczynałam od przygotowań, tylko od samej zmiany. Potem przychodziło życie, w którym trzeba było sobie radzić, a potem potrzeba uczenia się. I pewnie, jest to ryzykowne, ale każda zmiana jest ryzykowna 🙂 Życie, to ryzyko.
Przeczytałam kilka Pani artykułów o nie wiem, czy śmiać się, czy płakać. Jakie pani daje fajne recepty: kup nagrania motywujące, kobieto uwierz w siebie, zbuduj poczucie własnej wartości, jak mi się udało, to i tobie się uda. Wszystko co złe kobieto jest w tobie: w twojej głowie, wspomnieniach, braku pewności siebie. Zmień to i już. NIE, to tak nie działa. Daje Pani fałszywą nadzieję. Inne są perspektywy w w wieku 30 lat, a inne czterdziestu kilku. Inne są perspektywy ekonomistki, a inne nauczycielki; inne są perspektywy w Warszawie, a inne w małym mieście. I czasami naorawdę dochodzi się do punktu, w którym człowiek nie ma już siły po raz kolejny się starać. Ale to się nie mieści w Pani koncepcji, bo to takie nie fajne.
Fałszywą nadzieję? Powiedz to kobietom, które niezależnie od wieku oraz ilości dzieci zmieniają swoje życia. To są żywe dowody z krwi i kości osób, które stwierdziły, że nie godzą się na to jak jest, że chcą lepszego. I oczywiście możesz kwestionować i nie wierzyć bez chocby spróbowania – to Twój wybór i Twoje życie. Wszystkiego dobrego 🙂