Wiele osób w dorosłym życiu dostaje „obuchem w głowę”. Dostaje, gdy uświadamia sobie, że ich cały koncept życia, plany, wyobrażanie sobie jak to wszystko będzie wyglądało, bazowanie na tym czego ich w domu nauczono, co przekazano – po prostu nie działa…
Okazuje się, że nie wystarczy chcieć być szczęśliwą aby szczęście odczuwać. Nie wystarczy deklarować pragnienie dobrego życia aby takowym móc żyć. Nie wystarczy metryko-wo dorosnąć aby świetnie sobie radzić sobie z problemami i wyzwaniami. Nie wystarczy skończyć studia, aby dostać pracę i odnieść sukces. Nie wystarczy wziąć ślub aby być w szczęśliwym związku na lata. Nie wystarczy urodzić dziecko aby automatycznie stać się dobrą matką.
Tych wszystkich „nie wystarczy” jest całkiem sporo i wiele osób czuje się najzwyczajniej w świecie oszukanym… Oszukanym, bo to co miało być gwarancją dobrego życia – po prostu nie wystarcza…
Nie wystarcza z kilku powodów:
po pierwsze, to co mówili rodzice bardzo często nie działało dla nich ALE MIMO to oni przekazywali tą wiedzę dalej (albo nie znali innej drogi, albo sami popełnili błędy i chcieli dzieci przed nimi ustrzec)
po drugie, to co mówili rodzice, nawet jeśli na jakimś etapie było prawdą – przeterminowało się (czasy się zmieniły i obecna rzeczywistość jest kompletnie inna)
po trzecie, to co mówili rodzice – w wielu kwestiach rozmijało się z prawdą, bo powiedzenie dziecku na przykład – zdobądź dyplom, wcale nie oznacza – stań się w czymś dobry, oznacza – zrób co możesz aby dostać papierek. Papierek, który sam w sobie nie jest gwarancją niczego i nie jest wiele wart, w przeciwieństwie do bycia w czymś dobrym i możliwości wykazania się konkretnymi umiejętnościami
po czwarte, to co mówili rodzice najczęściej niewiele miało wspólnego z naszymi predyspozycjami, talentami czy rozwijaniem tego kim jesteśmy, było tym, co według nich pozwoli nam przetrwać i zarabiać (a nie być szczęśliwą)
po piąte, to co mówili rodzice najczęściej nie miało nic wspólnego z budowaniem swojego poczucia wartości, byciem elastycznym, otwartym na wiedzę, z pozytywnym nastawieniem do życia, z podążaniem za pasją , z odpowiedzialnością za siebie, czy też z tym, że to my kreujemy swoje życie poprzez naszą filozofię, świadomość, przekonania i nastawienie…
No i taki dorosły, skonfrontowany z tym jak jest naprawdę, zaczyna myśleć o swoim życiu i zauważać, że kierował się złymi radami. Zaczyna zauważać, że dokonał nie najlepszych wyborów i na dodatek ma teraz „nadrobić” te wszystkie tematy, które mają mu dać dobre życie… To prowadzi do mieszanych uczuć i tego, że nasz dorosły:
Wątpi i nie za bardzo chce wierzyć, że ta inna droga zadziała, no bo przecież już kiedyś mu powiedziano, że będzie działać, a wyszło jak wyszło…
Złości się i buntuje, bo uważa, że przecież już zrobił swoje i to powinno wystarczyć…
i okazać nielojalność wobec ludzi i przekonań, którą mu wpojono…
Boi się, zostać ponownie oszukanym, zacząć mieć nadzieję, że coś będzie inaczej i się rozczarować…
Tłumaczy sobie, że tak ma być i nie ma co zmieniać, bo już jest za późno…
Jest przyzwyczajony do tego, że życie mu średnio działa i ma problem aby nawet wyobrazić sobie nową „normalność” i rzeczywistość…
Czuje się zagubiony, bo nie wie co dalej i od czego to dalej zacząć…
Na to wszystko także bardzo często nakłada się irracjonalne poczucie winy, że tematy, które tak naprawdę stoją u podstaw dobrego życia – nigdy nie zostały dotknięte ani załatwione i wiele tematów mogłoby się kompletnie inaczej poukładać, gdyby dużo wcześniej zabrać się za to co naprawdę ma znaczenie…
Całkiem poważne konsekwencje dostania w głowę obuchem, co?
Jeśli Ty w dorosłym życiu zaliczyłaś takie brutalne zderzenie się z rzeczywistością, to chcę Cie uspokoić w kilku kwestiach.
Po pierwsze – odpuść poczucie winy, bo jeśli nie wiedziałaś wcześniej co jest ważne, co należy zrobić, co przekłada się na Twój sukces i wewnętrzne zadowolenie – to nie mogłaś wcześniej zadziałać! Więc okres Twojej niewiedzy jest absolutnie usprawiedliwiony i możesz to sobie wybaczyć. To nie jest Twoja wina! Po drugie – jeśli odczuwasz wątpliwości i nie chcesz zostać „oszukana” przez takie nowe podejście do życia – zastosuj ograniczone zaufanie – czyli wybierz jedną rzecz, którą przetestujesz, zaangażuj się w nią na maxa i zobacz jakie będą efekty. Po trzecie – życie cały czas się zmienia i będzie się zmieniać jeszcze szybciej… Nie wystarczy raz zrobić jakąś rzecz (skończyć np. jedną szkołę i liczyć na to, że załatwi edukację na całe życie) trzeba cały czas być na bieżąco i dbać o własny rozwój, bo kto tego nie robi – wypada z gry…Buntowanie się niczego nie zmienia, takie są obecne zasady… Po czwarte – na zmianę nigdy nie jest za późno, każdemu kto powtarza takie hasła sugeruję policzyć ile mu zostało lat życia (średnia statystyczna 75 lat – obecny wiek) i zastanowić się czy chce resztę życia przeżyć tak jak do tej pory czy coś zmienić? Po piąte – skoro obecne podejście nie działa – to co tak naprawdę masz do stracenia?
Reasumując… Jeśli jako kobieta dorosła dostałaś po głowie – to szczerze Ci współczuję i zapewniam, że wiem jakie to jest nieprzyjemne, bo sama to zaliczyłam… Dobra wiadomość jest taka, że zamiast dalej trwać w niewiedzy i męczyć się robiąc rzeczy, które nie przynoszą Ci pożądanych efektów – teraz już zostałaś uświadomiona i już wiesz co trzeba zrobić aby było lepiej…
I tego lepiej, w każdym możliwym obszarze Ci życzę!
serdeczności,
Ania Witowska
3 komentarze. Zostaw komentarz
Tylko jak sobie wybaczyć, gdy się wiedziało, co chce się robić, ale patrzyło się na : rodziców i koleżanki…..
Zwyczajnie Hania… im dłużej w niewybaczeniu będziesz trwała – tym więcej czasu zmarnujesz… xoxo
Przede wszystkim po dłuższej rozłące z rodzicami zauważyłam, że nie jesteśmy szczerzy wobec siebie, gadanie za plecami o kimś a później klepanie po plecach. Sama tego doświadczyłam niedawno. Wielki opór, upieranie się i nie uwzględnianie czyjegoś zdania, nawet żony, czyli mojej mamy w sprawach domu. Co za tym idzie ciężka depresja mamy. Co mi pokazano? Np żeby trwać przy mężu mimo że wszystko co robisz nie działa i wypalasz się…