Ostatnio regularnie słyszę pytanie: ale czemu Ty tyle podróżujesz?
Odpowiedzi są dwie. Pierwsza krótka i druga trochę dłuższa i wielowarstwowa 🙂
Pierwsza: bo jako mała dziewczynka marzyłam o podróżowaniu i teraz po prostu realizuję te marzenia (programy przyrodnicze w tv z pewnością się do tego przyczyniły).
Druga: bo moja wersja tego co możliwe i normalne dzięki podróżom cały czas ewoluuje i sprawia, że moje klapki na oczach spadają i coraz więcej rozumiem i widzę, że jest możliwe…
Pamiętam jakim szokiem był dla mnie pierwszy dłuższy wyjazd za granicę… To tak się da??? To tak można?? 🙂 A to był dopiero przedsmak tego co okazało się osiągalne, możliwe i co sprawiło, że moja definicja „normalności” rozciągnęła się i stała dużo bardziej elastyczna…
Dlatego tak bardzo zachęcam abyś wyszła poza próg tego co już znasz… Dlatego zachęcam abyś zweryfikowała to co się w Twojej ocenie da, co jest Twoją codzienną „normalnością”… abyś choć odrobinę przesunęła granice, wyściubiła nosek, zrobiła coś nowego i skonfrontowała swoje założenia…
Tak długo jak długo siedzisz w jednym miejscu, widzisz codziennie te same twarze, miejsca, budynki, ocierasz się o te same rozmowy, punkty widzenia, podejścia do życia, postawy – to jest Twoja jedyna rzeczywistość i normalność i nie masz innego punktu odniesienia. Nasiąkasz tym tak głęboko, że w końcu zaczynasz poddawać w wątpliwość to, że da się inaczej i że „inne” jest możliwe… Zakładasz, że tylko tak można, bo codziennie Cię to otacza… Zakładasz, że ludzie inaczej nie myślą… bo Ci wokół Ciebie w kółko powtarzają to samo… Zakładasz, że nie ma nowych możliwości, że osobom „takim jak Ty” nic się nie przydarza, bo Twoje otoczenie przynosi Ci na to dowody, które wzmacniają to w co wierzysz.
Nie wpuszczając ani nie eksplorując nowego – coraz bardziej „usztywniasz” swoje stanowisko bojąc się odważyć i spróbować. Nie zbaczając z utartych szlaków myśli i zachowań – nie dopuszczasz nic do siebie, nie wiesz nawet co jest możliwe, a ta niewiedza sprawia, że kwestionujesz i wątpisz w nowinki i inne podejścia, bo za bardzo są poza Twoją „znaną i bezpieczną normalnością” i napawają strachem. Widzisz schematy?
Dlatego właśnie podróżuję. Czasami daleko – na inne kontynenty, czasami bardzo blisko – do miasta czy też wioski obok. Dzięki temu mój umysł jest non-stop otwarty, pokorny wobec nowego i chętny aby odrzucić kolejne szkodzące mi „nieprawdy”, którymi kiedyś nasiąkłam. Dzięki temu poznaję swoje własne możliwości i uczę się ufać sobie i swoim wyborom.
I Ty też tak możesz. Rozciągnąć granice możliwości, tego co się da, co wypada i jak należy. Odkryć inne definicje „normalności” i tego co Tobie bardziej pasuje i jak możesz żyć. Ty też możesz zacząć podróżować i wpuszczać świeże… I proszę – nie wzruszaj ramionami i nie pytaj „za co?” Brak kasy Cię nie zatrzyma, jedyne co może to zrobić – to brak chęci… Ja zaczynałam bardzo lokalnie i na dodatek za darmo, bo nie miałam kompletnie pieniędzy na płatne opcje. Gdy pogoda mi pozwalała – szłam w teren aby popatrzeć na ludzi, których nie znałam, poobserwować ich, posłuchać, popatrzeć jak żyją. Szłam aby przestać w kółko myśleć te same myśli, aby przewietrzyć moje spojrzenie na życie. Gdy pogoda mi uniemożliwiała eksplorowanie – używałam neta i poszerzałam swoje horyzonty czytając co robią, myślą i zwiedzają inni. Sprawdzanie siebie w tych bliskich wypadach – pozwoliło mi zdobyć odwagę na te dalsze. Poprzez zmianę patrzenia – zaczęłam dostrzegać co mogę zrobić inaczej, przestałam bać się próbować nowego i konfrontować nieznanego… Poprzez podróże lokalne i globalne – oswoiłam swoje strachy i dużo bardziej zaprzyjaźniłam się ze sobą i światem.
Nie bez powodu mówi się, że podróże kształcą. Przynoszą praktyczne odpowiedzi na niepraktyczne strachy, znoszą z nas limity i pozwalają zobaczyć więcej, dużo więcej na temat życia, ale przede wszystkim nas samych…
Czy teraz już rozumiesz dlaczego podróżuję? 🙂
ściskam,
Ania Witowska