Jakie masz swoje życiowe sukcesy? Na to pytanie wiele z nas kurczy się w sobie i woli nie odpowiadać. Bez zbędnego zastanawiania się potrafimy wymienić co nam źle poszło, gdzie nawaliłyśmy, jakie odniosłyśmy porażki, ale sukcesy? Z tym już idzie nam znacznie gorzej…
Odpowiedź na pytanie: dlaczego tak się dzieje jest dość prosta.
Wynika to z wychowania przez naszych rodziców, którzy reagowali wtedy, gdy coś robiłyśmy źle. Sięgnij pamięcią do momentu gdy byłaś małą dziewczynką… Gdy bawiłaś się cicho lalkami nikt nie stawał nad Tobą i nie chwalił Cię mówiąc: ale się ładnie bawisz, zuch dziewczynka… gdy myłaś grzecznie ręce przed obiadem nie słyszałaś: brawo, udało Ci się… Rodzice uaktywniali się za to wtedy gdy zrobiłaś coś złego, gdy zachowałaś się tak jak zachować nie powinnaś, będąc głośno, bałaganiąc czy też przynosząc np. uwagę ze szkoły czy niską ocenę.
Nie twierdzę, że rodzice nie chwalili Cię wcale, że nie zauważali tego co robisz, ale porównując powiedzenie „gratuluję Ci świadectwa”, a całe zamieszanie, grymasy, mimikę i emocje, które towarzyszyły „a czemu z tego przedmiotu tylko czwórka?” najprawdopodobniej sprawiły, że wyraźniej widzisz porażki niż swoje sukcesy. Duże emocje, które towarzyszyły negatywnym zdarzeniom stały się tym na co zaczęłaś zwracać uwagę…
W dorosłym życiu nie jest wcale lepiej. Prowadząc samochód nie słyszysz gratulacji jak dobrze Ci idzie, ale spróbuj zrobić mały błąd, a zostaniesz obtrąbiona. Na co dzień także zazwyczaj nie jesteś doceniana przed domowników jak świetnie gotujesz, ale spróbuj spalić garnek to zobaczysz jakie będzie halo… W pracy podobnie – gdy wykonujesz swoją pracę tak jak wykonywać powinnaś – rzadko usłyszysz dziękuję, za to, że wywiązujesz się z tego co obiecałaś, ale jak coś zawalisz to afera jest na tysiąc fajerwerków.
To wszystko wzmacnia to jak zachowuje i ocenia sytuację Twój umysł. Dostrzegasz to, czemu towarzyszyły silne, negatywne emocje i selektywnie widzisz, że tylko to ma miejsce w Twoim życiu. Dostrzegasz swoje życie jako pasmo mniejszych lub większych porażek co jest niezwykle dalekie od prawdy…
Lekarstwo na to jest bardzo proste:
1.przyjrzyj się swojemu życiu pod kątem tego co Ci wyszło (w dzieciństwie, w okresie bycia nastolatką i w dorosłym życiu) i wypisz to na kartce, sukcesy typu: nauczenie się jazdy na rowerze mając 7 lat też się liczą! bo w tamtym czasie to było osiągnięcie
2.zacznij doceniać te wszystkie „oczywiste oczywistości” z którymi sobie radzisz na co dzień i które sukcesami są! zarówno te duże jak – dostanie podwyżki w pracy, jak i te małe – nie zjedzenie extra deseru gdy jesteś na diecie.
Idę o zakład, że jak uczciwie zaczniesz te dwa kroki praktykować – to przekonasz się, że w Twoim życiu jest znacznie więcej sukcesów niż porażek, a to automatycznie wpłynie na Twoje poczucie wartości.
całusy wirtualne,
Ania Witowska
4 komentarze. Zostaw komentarz
Świetny wpis!
Ostatnio zauważyłam, że rozmawiając z niektórymi osobami czuję spokój gdy trochę ponarzekam! One narzekają, więc ja też czuję, że „muszę”, że przecież nie wyskoczę jak ten Filip, i nie zacznę mówić jak mi dobrze. Ale korci mnie 😉
Radzę sobie z życiem po prostu.
Z alkoholizmem rodziny przez dziesiątki lat. Czasem się zastanawiam, jak to możliwe, że sobie po prostu radzę.
Świetny wpis i jak bardzo prawdziwy. A najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że ja przyzwyczajona do nagan i ganienia się za błędy w domu nadal ganie siebie jako dorosła gdy coś pójdzie nie tak. Od niedawna robię taki mały eksperyment właśnie w prowadzeniu auta, gdy idzie wszystko ok sama siebie chwale a gdy coś pójdzie nie tak mówię sobie „i co z tego” Mam większy komfort jazdy i lepsze samopoczucie.
Super wpis dziękuję!!!