Z moich obserwacji wynika, że tym drugim. Co więcej – trzymanie się tego stanu „pielęgnowania” w sobie bólu i żalu sprawia, że podobne sytuacje się pojawiają, a osoby doświadczające tego czują się bezwartościowe i nisko siebie cenią. Czemu? Bo umysł zakłada, że skoro ktoś Cię źle potraktował – to znaczy, że coś jest z Tobą nie tak, nie jesteś wystarczająco dobra. Że partner lub przyjaciółka byli nielojalni, bo nie zasłużyłaś na lojalność i ktoś inny był od Ciebie atrakcyjniejszy, mądrzejszy i lepszy. Że mama była surowa, bo byłaś złą córką, nie umiałaś sprostać jej oczekiwaniom, że tata nie okazywał Ci miłości, bo na nią nie zasługiwałaś…
Jak spojrzysz na tę sytuację w sposób „rozumowy” to oczywiście wydaje się to głupie, ale na jakimś poziome w to wierzysz i dlatego Twoje poczucie wartości i oceny własnej kuleje…
Coś jest ze mną nie tak skoro ludzie tak mnie potraktowali/traktują… jestem ofiarą… ofiary są biedne, nieszczęśliwe i ludzie źle je traktują, bo przecież one nie potrafią o siebie zadbać… zaprotestować… wyrazić swojego zdania…
Tak długo jak trzymasz się „niewybaczenia”, jak rozdrapujesz to co się zdarzyło – trzymasz swoje poczucie wartości na niskim poziomie i pielęgnujesz myślenia o sobie w zły sposób (- pozostajesz w byciu ofiarą). Tak długo jak masz niskie poczucie wartości – (ogromnym skrótem) Twoje życie wygląda tak jak wygląda.
Tak wiem, wybaczenie nie jest łatwe, słyszałam to tysiące razy, ale „niełatwe” nie oznacza niemożliwe. Czy bardziej wolisz dotknąć i puścić to co kiedyś się wydarzyło i co Cię do dzisiaj boli, czy też „karmić się” tym przez kolejne lata? Czy wolisz nadać sytuacji z przeszłości nowe znaczenie, uwolnić się od niej i zacząć budować swoje poczucie wartości czy też ciągle pytać czemu ja i przeżyć życie jako nie mająca na nic wpływu sierotka?
Połączenie pomiędzy wybaczeniem a Twoim poczuciem wartości jest silniejsze niż Ci się wydaje, zrób osobisty rachunek na czym Ci bardziej zależy. Według mnie powinno na sobie samej.
pozdrawiam serdecznie z cudownego zakątka Ameryki – Cape Cod
Ania Witowska
9 komentarzy. Zostaw komentarz
zgadzam się z Tobą, jestem po terapii, która zmieniła moje myślenie, to co czytam u Ciebie – przerabiałam z terapeutką, udało się, zaufałam jej i teraz jestem inną osoba to znaczy tą sama tylko inaczej myślącą czyli według mnie narodziłam się na nowo, tego wszystkim czytającym Twojego bloga życzę
ale
ciągle muszę uważać na to jak myślę i- to ciągłą praca, aby nie powrócić do starych schematów myślowych
PS.
zabierz mnie ze sobą, Aniu 🙂
Najgorsze jest to, że czasami sami głęboko chowamy te zadry, oszukujemy się, że wybaczyliśmy i zapomnieliśmy i zdać sobie z tego sprawę to najtrudniejszy krok…
Wybaczyć… to dla mnie nie jest trudne… ale zaufać do końca ponownie… nie wiem czy się da. Chociaż bardzo próbuję, wciąż się potykam o takie same lub podobne sprawy… WALCZĘ ALE JUŻ SAMA CZASEM NIE WIEM O CO… Kiedyś mi ktoś powiedział jak Ci zależy to walcz i schowaj swoją dumę do kieszeni…tylko ja wkrótce sama tam wlezę cała….
Marta, najpierw to powinno Ci zależeć na sobie samej…
Trudno wybaczyć. Czasem wydaje mi się, że wybaczenie oznaczałoby przyznanie racji tej osobie, która skrzywdziła. Zostałam skrzywdzona umyślnie, z premedytacją i okrutnie. Do tego w takich okolicznościach, w których bolało jeszcze bardziej. Ale chyba jestem ze stali bo jakoś z tym żyję. Chcę przestać myśleć i się zadręczać ale nie potrafię. Czy te rany się kiedyś zabliźnią? Jedno jest pewne: nigdy nie przestanie boleć. Ale Twoje artykuły trochę pomagają. Dziękuję.
Carla, nie przestanie boleć -jesli nie wybaczysz…Pomyśl – jaką krzywdę sobie robisz dźwigając te stare tematy, tak naprawdę wcale nie jest trudno wybaczyć-trudno jest tego się trzymać. Proszę przeczytaj takze posta „nie chcę wybaczyć”. Uściski ode mnie!
Aniu,ten post uświadomił mi jak kiedyś(jeszcze do niedawna)miałam niskie poczucie wartości.Już wiem,że kolejne warsztaty będą z budowania poczucia wartości.Dziękuję.
Aniu i po raz kolejny trafiłaś w samo sedno. Jak dobrze się Ciebie czyta. To, jakie uczucia w sobie pielęgnujemy procentują potem w różnych sytuacjach, które się nam przytrafiają, albo w które sami się pakujemy, a także spotykając osoby, które wręcz do siebie przyciągamy. To niby takie proste równanie, ale jednak wymaga od nas nieco wysiłku, by ruszyć głową, że coś jest nie takie, jak być powinno. Jeśli sami nie wyciągamy wniosków ze swoich dotychczasowych doświadczeń, możemy być pewni, że następnym razem przytrafi się nam coś, co ponownie da nam do myślenia w danym temacie. Można tak w kółko wałkować i rozpamiętywać nasze porażki, ale samo szlochanie nic nie da, trzeba przyjąć pewne sprawy takimi, jakie są, wziąć głęboki oddech, przetrawić temat i po prostu”wypluć”, jak jedzenie, część się nam strawi, a część trzeba „wydalić”, inaczej samo wyjdzie nam bokiem:)
Aniu, ja tak naprawdę po swoich doswiadczeniach mam wrażenie, że często problem leży nie w tym, że nie potrafimy wybaczyć temu, kto nas skrzywdził. Często problem stanowi fakt, że nie potrafimy wybaczyć sami sobie. Ja każdego dnia patrząc w lustro widzę osobę, która popełniła błąd, bo zaufała nieodpowiedniej osobie. Każdego dnia patrząc na moją córkę widzę ofiarę tej pomyłki. I nie potrafię wybaczyć sobie, że mogłam się tak pomylić…