Social media, czyli jak nie wstydzić się swojej wirtualnej wersji?

2 komentarze

Pewnie oberwę po głowie po tym tekście i uaktywnię trochę „hejterów”, ale temat według mnie wymaga poruszenia i myślę, że da do myślenia. Będzie o social media, czyli generalnie o własnym wizerunku i dobrych manierach w wirtualnym światku.

Niezależnie od tego czy nam się to podoba czy nie – internet jest potęgą, coś co raz się wrzuci do sieci – najprawdopodobniej w niej już zostanie, a skoro zostanie tzn. że będzie mogło zostać zobaczone przez innych…

Pierwszą rzeczą, którą robię przed podjęciem z kimś współpracy, zatrudnieniem, ba nawet pójściem na spotkanie jest… sprawdzenie go online… bo sieć przynosi dużo odpowiedzi i o ile tylko potrafimy odczytywać to co widzimy – wiele nam o drugiej osobie powie.

Obawiam się, że nie jestem w tym sprawdzaniu wyjątkiem, bo pracodawcy robią dokładnie to samo… i konfrontują CV przyszłych pracowników z obrazem jaki oni kreują w życiu prywatnym. Zanim posypią mi się na głowę gromy i głosy oburzenia, że przecież każdy ma prawo w życiu prywatnym robić to co chce (oczywiście, że ma – zgadzam się z tym) przydałoby się rozważyć kilka kwestii i zachowań, które o ile mamy do nich prawo w życiu osobistym, niekoniecznie muszą być podawane do wiadomości całemu światu…

Kilka niechlubnych przykładów:

„umieram, mam kaca” – bosko, że impreza była udana, ale czy wszyscy dookoła powinni wiedzieć, że brak Ci umiaru i przesadziłaś z alkoholem?

„niech mnie ktoś przytuli, mam doła” – każdy miewa, ale wtedy dzwoni się do przyjaciółki, wygaduje jej i prosi o wsparcie, wysyłanie wiadomości w kosmos typu „znów mi coś nie wyszło, mam niskie poczucie wartości” nie jest najlepszą formą przedstawiania się

„zjadłam, ale było dobre” – o ile nie prowadzisz bloga kulinarnego i nie dzielisz się przepisami, zdjęciami tego co gotujesz, o ile nie jesteś celebrytką, której każdy krok jest śledzony -tego typu post świadczy o … no właśnie… braku życia prywatnego, o braku przyjaciół z którymi można byłoby się tym życiem dzielić i o … nudzie…

„obrazki typu: facet to świnia” – tak, tak, wiem, to tylko nieszkodliwe żarty, ale w każdym żarcie coś jest, jeśli byłabyś w szczęśliwym związku, szanowała mężczyzn i miała zdrowe przekonania na ich temat, z całą pewnością tego typu postów byś nie wrzucała (albo jesteś singielką, albo masz zranione serce, albo w Twoim związku coś złego się dzieje)

„udostępnij, a facebook przekaże złotówkę” – naprawdę??? jak niby to miałoby działać, w jaki sposób za udostępnianie (a w sumie ważniejsze pytanie dlaczego?) ktokolwiek miałby płacić/pomagać w zamian za to, że coś udostępniasz? konkluzja – ktoś albo podpiął wirusa pod to, albo śmieje z tych wszystkich, którzy wkręcają się i udostępniają

„lubienie swoich własnych postów, komentarzy” – skoro coś wrzucasz – to znaczy (zazwyczaj), że to lubisz i chcesz się czymś ze światem podzielić, lubienie własnych postów to pewnego rodzaju desperacja i narcyzm, naprawdę chcesz być tak odbierana przez świat?

„notoryczne zmienianie na zmianę tych samych zdjęć profilowych” – czasami dochodzi to do skrajnych przypadków i zmian -co drugi dzień, jedno, a po chwili drugie i znów to pierwsze -informacja dla świata: proszę, zwróćcie na mnie uwagę, coś się u mnie dzieje (przygnębienie, że nic się nie dzieje). poza tym ciekawostka: gdy u kobiet dochodzi do osobistych dramatów -z automatu zmieniają zdjęcie… wołają o uwagę…

„wrzucanie zdjęć z sprzed 2 lat z wakacji” – o ile nie stoi za tym potrzeba udowodnienia czegoś typu życie i śmierć, z reguły stoi… problem z porównywaniem się do innych… pewnie ktoś ze znajomych gdzieś pojechał/coś zrobił/emanuje szczęściem i uruchomił w Tobie potrzebę pokazania, że Ty też coś znaczysz… gdzieś bywasz i nie jest z Tobą tak źle… pamiętaj, że to iż ktoś gdzieś był i coś zrobił to tylko jedna strona medalu, zawsze jest też ta druga, taka jak: ciężka praca na ten wyjazd, spłacanie kredytu za fajny dom, wyrzeczenia… nie daj się nabrać na to, że ktoś ma „tylko dobre życie” tylko dlatego, że nie widzisz postów typu „cholera, nie wiem czy dam radę wszystko opłacić w tym miesiącu”

„gry oraz publikowanie osiąganych w nich wyników” – nie mam nic przeciwko graniu, każdy potrzebuje się zrelaksować i mieć jakąś odskocznię, ale jeśli jedynym co się wyświetla na profilu są wyniki z wirtualnych osiągnięć w nic nie znaczącej gierce – stawia to pod znakiem zapytania aspiracje i ambicje właściciela profilu…

„zmiana nazwy profilu na nie wiadomo co” -znajomi dodali Cię jako osobę z pełnym imieniem i nazwiskiem, a tu nagle przeistaczasz się w „matę harii, tańczącą na fali, a-ta-mali”, ciężko dojść do tego kim jesteś… Chcesz chronić swoją prywatność i dlatego zmieniasz nazwę? eeee, słabe… skoro chcesz chronić prywatność – nie udostępniaj swoich zdjęć ani nie pisz postów -to jest ochrona prywatności, swojego życia, ale nie zmiana nazwy profilu… Ani nie dodajesz tym sobie (pokazuje na jakiś problemik) ani Twoim znajomym, bo nie potrafią Cię znaleźć

„zmuszanie dzieci do podnoszenia swojej wartości” – stań kochanie z dyplomem w garści – niech cały świat zobaczy, że moje dziecko dostało piątkę i że … ja jestem dobrą matką… upss… jestem za docenianiem dzieci jak najbardziej, chwaleniem ich, ale ważniejsze jest aby dziecko wiedziało, że jesteś z niego dumna, a nie Twoi online znajomi… jeśli robisz zdjęcie „dla babci” – to wyślij je jej, a nie wrzucaj na fejsa

„4,998 znajomych” – musisz być niezwykle towarzyską osobą, „cały świat jest pod wrażeniem…”, tylko dlaczego nie znasz nawet połowy z tych ludzi, dlaczego nie pamiętasz kiedy ostatnio spotkałaś się z kimś „na żywo”, dlaczego dusi Cię w środku samotność, brak akceptacji i braku zainteresowania ze strony świata? dlaczego ta sztuczka nie działa? … bo to nieprawdziwe życie i nieprawdziwi przyjaciele i o ile nie jesteś osobą znaną i popularną -taka ilość znajomych to dzwonek alarmowy dla wszystkich sprawdzających Cię online

Żyjemy w czasach internetowego ekshibicjonizmu… Pokazujemy się, tworzymy życie na pokaz, dodajemy sobie, rozpaczliwie wołamy o uwagę, z braku kasy traktujemy social media jako rozrywkę, jako odskocznię, jako ucieczkę od samotności… pamiętajmy jednak o tym, że to co pokazujemy „niby tylko dla jaj, dla zabicia czasu” na profilu facebooka, naszej klasy, czy twitterze – tworzy nasz obraz w oczach innych. Pamiętajmy, że wrzucając „byle co, nudziarstwo, głupotę” tworzymy nasz obraz, wystawiamy sobie opinię, o tym co mamy w głowach, co myślimy i co nas zajmuje…

z pozdrowieniami,

Ania Witowska

2 komentarze. Zostaw komentarz

  • Świetny tekst. Daje dużo do myślenia.
    Bardo lubię czytać i czytam Pani wszystkie umieszczane teksty. Są pouczające i konkretne, super!

    Odpowiedz
  • „Zjadłam, ale było dobre” – nie zgodzę się z tym podpunktem. Zdjęcia ugotowanych potraw świadczą, że pasją tej osoby jest gotowanie. To także zaproszenie dla koleżanek, sąsiadek, że właśnie coś pysznego ugotowałam i chcę się tym podzielić 🙂 

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wypełnij to pole
Wypełnij to pole
Proszę wpisać prawidłowy adres e-mail.
Aby kontynuować, musisz zaakceptować warunki