czuć lekką grudniową panikę w powietrzu, której nie sposób zamieść pod dywan potencjalną magią świąt… myśli o końcu kolejnego roku coraz odważniej wypełzają i domagają sie zaspokojenia i faktów, które nie podlegają dyskusji…
większość je stłamsi, znajdzie wytłumaczenie i “wrodzoną niechęć” do planowania i kreowania własnego życia… obieca sobie, że kolejny rok będzie inny, że tym razem na pewno coś się wydarzy, bo przecież w końcu musi… póki co lepiej nie myśleć o tym co jest, nie dołować siebie, inni mają gorzej…
a prawda jest taka, że samo się nie wydarzy… lat i frustracji przybędzie, ale nie cudów…
wzięcie odpowiedzialności za swoje życie i ta odrobina braku komfortu, który na początku poczujemy wcale nie jest takie straszne i nie zabija… wręcz na odwrót… dowodem na to są wszyscy ludzie, którzy święcą sukcesy i spełnienie TERAZ i którzy kiedyś właśnie taką decyzję podjeli, o tym, aby zacząć…
1 komentarz. Napisz komentarz
… początek jest najważniejszy… bo każda podróż zaczyna się zawsze od pierwszego kroku …